Kogo chroni Secret Service? Niewidzialna bomba w dniu ataku na Kapitol

Dodano:
Budynek Kapitolu Stanów Zjednoczonych Źródło: PAP/EPA / MICHAEL REYNOLDS
Tomasz Błaut | Pokłosiem nieudanego zamachu na Donalda Trumpa było zszarganie dotychczas nieskazitelnej reputacji na Secret Service.

Ta niegdyś powszechnie szanowana jest teraz podejrzewana o dopuszczenie do sytuacji, w której tylko cud uchronił byłego prezydenta przed śmiercią. Jaki inny wniosek może wyciągnąć każda rozsądnie myśląca osoba na wieść o tym, że Secret Service nie zabezpieczyło dachu znajdującego się w pobliżu budynku AGR International? Kolejne szczegóły wyłaniające się na temat organizacji ochrony wiecu w Butler w stanie Pensylwania pogłębiają podejrzenia kierowane pod adresem tej agencji, np. brak zespołu snajperskiego na pobliskiej wieży wodnej, brak zarejestrowanej komunikacji radiowej między agentami, czy nawet zwlekanie z zabezpieczeniem Trumpa pomimo istniejącego podejrzenia o możliwym zagrożeniu.

Szczególnie bezlitosne jest nagranie z kamery policyjnej. Na tym niedawno ujawnionym nagraniu widać, jak policjanci próbują wdrapać się na dach, na którym przebywał zamachowiec. Policjant skarży się na rażące zaniedbanie ze strony Secret Service:„Mówiłem im [Secret Service] we wtorek podczas spotkania, żeby kogoś tutaj umieścili!” Secret Service powiedziało, że się tym zajmie, ale ich ludzie rzekomo siedzieli w środku budynku AGR, dając zamachowcowi drogę wolną do wdrapania się na dach.

Nie jest to jednak pierwsza taka wysoce podejrzana sytuacja z udziałem Secret Service. W polskich mediach prawie w ogóle nie mówi się o tym, że zapis wszelkiej komunikacji między agentami Secret Service z 6 stycznia 2021 r. – dnia ataku na Kapitol – został usunięty. Choć słynna komisja badająca okoliczności ataku na Kapitol (J6th Committee) skierowała prośbę do Secret Service o zabezpieczenie tej komunikacji, Secret Service nie tylko zwlekało z realizacją tej prośby, to jeszcze później tłumaczyło się, że żądane wiadomości zostały utracone wskutek planowanej migracji danych. Wtedy też pieczę nad migracją danych sprawowała Dyrektor Secret Service Kimberly Cheatle, mianowana przez Sekretarza Bezpieczeństwa Krajowego Alejandro Mayorkasa. To ta sama Cheatle, która w czasie krzyżowego ognia pytań przed kongresową komisją ds. nadzoru nie była w stanie powiedzieć nic konkretnego poza tym, że Secret Service zawiodło w dniu zamachu i że obecnie toczy się śledztwo (odnośnik do nitki ze skrótem posiedzenia).

Rola Secret Service w dniu ataku na Kapitol budzi spore podejrzenia. W dniu, a nie podczas protestu. Kluczowy moment w tej historii rozegrał się bowiem na przestrzeni trzech godzin przed protestem. Tego dnia Kamala Harris opuściła gmach Kapitolu i udała się do siedziby Partii Demokratów na zaplanowane spotkanie. Jej kolumna zjawiła się na miejscu na półtorej godziny przed protestem, zjeżdżając do podziemnego garażu. W tym momencie Harris znalazła się zaledwie o kilka metrów od bomby rurowej.

Kilka minut po 13:00 ta bomba została odkryta. Harris czym prędzej ewakuowano głównym wejściem w obawie o jej życie. W tym samym momencie Kapitol był oblężony przez żądny krwi motłoch Trumpa. Przyszła pani wiceprezydent-elekt o włos nie padła ofiarą zamachu.

Lecz w tym pozornie budzącym grozę epizodzie kryje się niebezpieczna prawda. Prawda wywracająca do góry nogami oficjalną narrację dotyczącą ataku na Kapitol. Prawda wybielająca Donalda Trumpa z zarzutu o podjudzenie tłumu do szturmu na Kapitol, za co postawiono go po raz drugi w stan oskarżenia i za co teraz może grozić mu więzienie. Prawda, która w najgorszym wypadku może doprowadzić nawet do wojny domowej.

Żeby w pełni zrozumieć wszystkie dotychczasowe ustalenia na temat bomby rurowej podłożonej pod siedzibą Partii Demokratów, zalecane jest zapoznanie się z dwoma materiałami gromadzącymi w jednym miejscu większość dotychczasowych ustaleń (można je znaleźć we wpisie poniżej). Choć znajomość tych materiałów nie jest konieczna dla zrozumienia tego artykułu, mowa jest tutaj o zawiłej intrydze pełnej różnych wątków, każdy wymagający osobnego omówienia.

W tym artykule skupimy się na trzech rzeczach. Pierwszą z nich jest niedawno opublikowany raport dotyczący pracy agencji Secret Service w dniu ataku na Kapitol. Drugą jest zachowanie Secret Service uwiecznione na kamerze monitoringowej skierowanej na siedzibę Partii Demokratów. Trzecią zaś będzie odrobina spekulacji na temat tego, co to wszystko oznacza i jaka w tym była rola Kamali Harris.

Raport Inspektora Generalnego

Na początku sierpnia 2024 r. Biuro Inspektora Generalnego podlegające Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego opublikowało raport z 31 lipca 2024 r. na temat działań Secret Service w związku z atakiem na Kapitol. W raporcie opisano chronologię zdarzeń, pracę agentów Secret Service na wiecu Ellipse, ochronę wiceprezydenta Mike’a Pence’a, a także ochronę wiceprezydent-elekt Kamali Harris. Ten ostatni aspekt jest najbardziej nurtujący ze względu na narosłe przez lata pytania.

A tych pytań jest sporo. Jaka jest tożsamość niedoszłego zamachowca? Czy te bomby rurowe były częścią rozbudowanego planu ataku? Czemu do tej pory zamachowiec nie został schwytany?

Raport tylko pogłębia wątpliwości. Jego lektura w części dotyczącej zabezpieczenia terenu wokół siedziby Partii Demokratów jest zlepkiem wyjaśnień sprowadzających się do kombinacji niekompetencji, braku przygotowania, szeregu nieporozumień itp. Inspektor Generalny Joseph Cuffari zwraca nawet uwagę na niespójności w zeznaniach poszczególnych agentów.

Ponadto Inspektor Generalny skrytykował agencję Secret Service za brak przechowana komunikacji z dnia ataku na Kapitol. Choć Inspektor Generalny wystosował 11 czerwca 2021 r. pismo z prośbą o dostarczenie wszelkiej komunikacji (e-maile, wiadomości tekstowe, rozmowy telefoniczne), agencja odpisała, że muszą tę komunikację przejrzeć w celu wykluczenia wszelkich informacji wrażliwych nie związanych ze śledztwem prowadzonym przez Inspektora Generalnego. Jednak dopiero w lutym 2022 r. wyszło na jaw, że wszystkie żądane informacje zostały skasowane na przestrzeni stycznia-kwietnia 2021 r. Wytłumaczenie tego stanu rzeczy było szczególnie zuchwałe – przecież od miesięcy planowano migrację danych. To wyjaśnienie nie zadowala Inspektora Generalnego, bo pierwotna prośba o zabezpieczenie komunikacji została wystosowana w lutym 2021 r. przez niego samego, a także przez kongresowe komisje, w tym słynną komisję Benny’ego Thompsona (J6th Committee). Omówienie tego aspektu można znaleźć na stronie 58 raportu. (Należy zaznaczyć, że usunięto komunikację z 5 i 6 stycznia 2021 r.)

Mimo to, w raporcie pojawił się interesujący szczegół. Teren przeczesały nie jeden, a dwa psy policyjne do wykrywania materiałów wybuchowych. Jeden przeczesał wnętrze budynku, a drugi – teren zewnętrzny. Pech jednak chciał, że zespół przeczesujący teren wokół budynku nie przeszedł obok tego miejsca z ławkami, bo nie wyznaczono konkretnych obszarów podlegających przeszukaniu. Jaka przyświecała temu logika? To trochę jak z budynkiem AGR International.

Podkomisja Barry’ego Loudermilka badająca okoliczności ataku na Kapitol przedstawiła swoją ocenę raportu, wytykając szereg innych aspektów nie związanych z samą bombą rurową. Warto zapoznać się z tą oceną.

Magiczna sztuczka

Problem z bombą rurową jest następujący: jej istnienie trzeba przyjąć na wiarę. Istnieją tylko dwa niezaprzeczalne fakty. Pierwszym z nich jest nagranie ukazujące niedoszłego zamachowca wykonującego podejrzany ruch w pobliżu miejsca, w którym podłożono bombę – ma to sugerować, że bomba została podłożona w tym miejscu i o wskazanej porze, czyli chwilę przed 20:00 w dniu 5 stycznia. Jednak ten kluczowy moment jest prawie zupełnie przesłonięty przez krzaki. Drugim z nich jest zdjęcie bomby z 6 stycznia. To zdjęcie wykonano niedługo po tym, jak bomba została odkryta. Poza tym nie ma żadnego konkretnego dowodu na to, że bomba rurowa leżała w pobliżu siedziby Partii Demokratów we wskazanym przedziale czasowym. Między tymi dwoma chwilami panuje próżnia informacyjna, wypełniana jedynie przez puste zapewnienia.

Proszę spojrzeć na stronę 51 raportu. Zawiera ono pełne zdjęcie wykonane przez funkcjonariusza Policji Kapitolu, zdjęcie którego fragment umieszczono na liście gończym FBI w 2021 r. Bomba rurowa rzuca się w oczy zarówno swoją nietypową budową, jak i kolorystyką – wyraźnie kontrastuje z otoczeniem. Ponadto nie została ona na potrzeby zdjęcia specjalnie wyeksponowana, tzn. wyciągnięta z krzaków czy spod ławki. Znaleziono ją dokładnie w takim położeniu.

Czy następujące wytłumaczenia mają sens? Zacznijmy od tego, że 5 stycznia, chwilę przed 20:00, zostaje podłożona bomba właśnie w tym miejscu. Od tego czasu do 13:05 następnego dnia tej bomby nie zauważył nikt. Nie zobaczyli go przechodnie. Nie zobaczyli go pracownicy budynku. Nie zobaczyła go osoba, która zostawiła kubek z kawą na ławce. Nie zobaczyły go zespół Secret Service z przeszkolonym psem do wykrywania materiałów wybuchowych – teren przeczesano w przedziale czasowym 8:30-10:30. Przeczesano tylko niektóre obszary zewnętrzne: rampę prowadzącą do garażu, studzienkę, ale obszar przeszukiwań nie uwzględniał krzaków obok rampy.

Tutaj Czytelnik kierowany jest do innego filmu BlazeTV. Zawiera on dodatkowy materiał pokazujący to, jak kamera znajdująca się po drugiej stronie ulicy po wielu miesiącach bezruchu została ruszona zdalnie, aby ustalić położenie bomby rurowej. W tym materiale szczególnie warto zwrócić uwagę na moment od 1:43. Bomba rurowa tak bardzo rzuca się w oczy, że gdy tylko kamera wykonuje zbliżenie, profil bomby wyróżnia się na tle innych obiektów. (Sam materiał dotyczy tego, że w czasie akcji rozbrojenia bomby ktoś zdalnie obrócił kamery skierowane na ten obszar, żeby niczego nie uwieczniły.)

Wszystko to można jeszcze wytłumaczyć. Przez wiele godzin nikt nie przeszedł obok tego miejsca. Przechodnie zignorowali bombę z różnych powodów. Agenci Secret Service rzeczywiście nie przeszli obok ani razu. Pies policyjny nie wyczuł bomby, zdarza się.

Tyle że o 12:51 podjechał samochód policyjny, z którego wysiadł mężczyzna w płaszczu wyglądający na agenta Secret Service. Od razu idzie w stronę ławek. W jakim celu? Nie wiadomo, bo zaraz wychodzi poza kadr. Chwilę później pojawia się z powrotem w kadrze. To zdarzenie ma miejsce kilka minut po odnalezieniu bomby w pobliżu siedziby Partii Republikanów. Osiem minut później rozpoczyna się ceremonia certyfikacji głosów oraz protest. Kolejne pięć minut później – bomba rurowa leżąca koło ławki zostaje odnaleziona. Czy to oznacza, że ten mężczyzna ma cokolwiek wspólnego z podłożeniem bomby? Niekoniecznie, pomimo trwającego uniesienia wśród republikańskich komentatorów. Wymaga to jednak szczegółowego wyjaśnienia.

Istnieje szereg innych klipów z tej kamery monitoringowej. Widać na nich to, jak agenci Secret Service przemieszczają się na tyle blisko miejsca podłożenia bomby rurowej, że aż trudno uwierzyć, żeby osobom z wieloletnim doświadczeniem nie rzuciła się ona w oczy. Na klipach oznaczono kolorami poszczególne osoby odpowiedzialne za ochronę wiceprezydent-elekt Kamali Harris, aby łatwiej prześledzić ich ruch w ciągu tych kluczowych minut. Artykuł Haley McLean i Julie Kelly zawierający te klipy można znaleźć tutaj. Artykuł Steve’a Bakera i Joe’a Hannemana analizujący te same aspekty od innej strony można znaleźć tutaj.

Nie da się jednak racjonalnie wytłumaczyć rzeczy następującej. Jak to jest, że istnieje nagranie z kamery monitoringowej skierowanej na niedoszłego zamachowca, a mimo to nie upubliczniono ani jednego kadru ukazującego tę bombę rurową? Z punktu widzenia kamery monitoringowej zamontowanej na budynku Partii Demokratów ta bomba powinna być widoczna, jeśli nie w nocy, to przynajmniej w ciągu dnia. Tym bardziej dziwi to, że w kluczowym momencie podłożenia bomby FBI pokazuje tę scenę od strony przesłaniającej podłożenie bomby, a następny ślad jej istnienia pojawia się dopiero w momencie jej odnalezienia.

W ramach uzupełnienia – tutaj można znaleźć nagranie z odnalezienia pierwszej bomby. To nagranie też ujrzało światło dzienne niedawno. To zabawne jak wiele lat trzeba czekać na szczegóły historii, która przecież jest, według oficjalnej wersji wydarzeń, nieskomplikowana.

Prawdziwe znaczenie bomby

Dlaczego warto zainteresować się zagadką tej bomby rurowej?

Po pierwsze, wczesne odkrycie bomby wzmocniłoby ochronę Kapitolu. Choć dokładne liczby są nieznane, szef Policji Kapitolu Steve Sund zmuszony był przekierować znaczącą liczbę funkcjonariuszy do zajęcia się tym niespodziewanym zagrożeniem. Co więcej, zmuszony był podjąć tę decyzję w momencie, gdy musiał zmagać się z tłumem nacierającym na gmach Kapitolu od zachodniej strony. Sund wielokrotnie zabiegał o przydzielenie większego wsparcia na wiele dni przed protestem, a także w czasie protestu. Nawet pół godziny uprzedzenia dałoby Sundowi wystarczająco dużo czasu na odpowiednie zabezpieczenie terenu Kapitolu oraz na wezwanie Gwardii Narodowej.

Po drugie, tłum zostałby zatrzymany przed dotarciem na Kapitol. Gdyby nagle poszła informacja o wykryciu zagrożenia bombowego, działający pod przykrywką agencji, funkcjonariusze i inni pracownicy różnych agencji rozlokowani po Waszyngtonie podjęliby decyzję o zatrzymaniu tłumu. Nie mieli przecież problemu z wyłuskiwaniem poszczególnych osób, a nawet siebie samych (tak dobry był ten kamuflaż). Przebieg dnia byłby zgoła odmienny.

I po trzecie, obaliłoby to mit o insurekcji. Przez ponad trzy lata twierdzono, że odpowiedzialność za atak na Kapitol ponosi Donald Trump. W tej interpretacji pojawiło się wiele pęknięć, ale prawdziwy wyłom stworzyłaby prawda o okolicznościach podłożenia bomby. Skoro przez tyle lat wciskano światu bajkę o nieuchwytnym zamachowcu, a okazało się, że po prostu zatuszowano wszystkie detale – reakcja na to byłaby żywiołowa.

Tym bardziej, że zmusiłoby to do refleksji nad samymi nagraniami. Czemu one w ogóle istnieją skoro wcale nie ukazywały momentu podłożenia bomby? Najprostsza odpowiedź brzmi: bo były potrzebne do wykonania magicznej sztuczki. Jeśli ktoś chce wmówić wszystkim, że istniał zamachowiec i że podłożył bombę dzień wcześniej, najlepiej jest taką informację zwizualizować. Tyle że teraz te nagrania stanowią najsłabsze ogniwo tej mistyfikacji. Ktoś musiał przygotować je zawczasu, a to prowadzi do szeregu nadzwyczaj niewygodnych pytań.

Załóżmy przez chwilę, że FBI pomyliło się w swoim śledztwie. Otrzymało nagrania z kamer monitoringowych należących do siedziby Partii Demokratów i wskazało palcem na niewłaściwą osobę. Wyciągnęło nieprawidłowe wnioski. Zostało oszukane przez osoby pilnujące kamer monitoringowych. Albo zostało oszukane przez Secret Service, które może wiedzieć więcej na ten temat niż pragnie to przyznać nawet przed Inspektorem Generalnym.

Nawet wtedy rodzą się kolejne problematyczne pytania. Dlaczego agenci FBI upublicznili tylko te szczątkowe fragmenty? Czy resztę nagrania ktoś usunął? Czy kamera się zepsuła? Czemu przez ponad trzy lata nie byli w stanie ustalić praktycznie niczego ani też nie pociągnęli nikogo do odpowiedzialności?

W pewnym momencie niekompetencja przestaje być wiarygodną wymówką.

Poświęćmy tutaj chwilę na rozprawienie się z krążącą wśród Republikanów teorią o planie awaryjnym. Gdy ktoś w środowisku konserwatywnym przedstawi interesującą, atrakcyjną teorię, istnieje tendencja do tak kurczowego trzymania się tej teorii, że wykluczane są wszelkie inne możliwe scenariusze. Proszę wziąć pod uwagę to, jak wiele trzeba było przygotować elementów tego awaryjnego planu podłożenia bomby i jak wiele zawiera on niebezpiecznych niedociągnięć. Co więcej, ten plan został aktywowany na kwadrans przed rozpoczęciem procesu certyfikacji głosów. Kto przy zdrowych zmysłach aktywuje tak wadliwy plan awaryjny przed wdrożeniem planu głównego, czyli podjudzeniu tłumu do szturmu na Kapitol?

A mogło być przecież zupełnie inaczej. Może plan główny zakładał tylko a) odciągnięcie Policji Kapitolu, b) ścieranie się tłumu z Policją Kapitolu na schodach po zachodniej stronie, c) wywołanie paniki wśród polityków, że tłum może wedrzeć się do środka. W ten sposób wywarte zostałoby negatywne wrażenie na społeczeństwie. Patrzcie jaki Donald Trump jest niepoważny, pojawiłyby się głosy krytyki. Dałoby to politykom dobry powód do moralnego obruszenia i zignorowania zażaleń Trumpa w kwestii przebiegu wyborów. Gdy jednak protest wymknął się spod kontroli z powodu niekompetencji obecnej tam policji miejskiej, postanowiono zrezygnować z tego planu na rzecz rozwijającego się właśnie bardziej intratnego scenariusza.

Z tego punktu widzenia bomba rurowa pod siedzibą Partii Demokratów stanowi wytrych do tego, co rzeczywiście zaszło na przestrzeni roku 2020. Udowodnienie tego, że osoby zarzucające Trumpowi wywołanie insurekcji same próbowały zaburzyć ceremonię pokojowego przekazywania władzy postawi wszystko na głowie.

Rola Kamali Harris

W sercu tego splotu wydarzeń znajduje się Kamala Harris. Zachwalana przez polską scenę medialno-polityczną jako przyszła pani prezydent, Harris ma jeden silny atut, którym w ogóle się nie chwali. Otóż o mało nie padła ofiarą zamachu. Co jak co, ale Harris może w tym zakresie śmiało rywalizować z Donaldem Trumpem, wypominając mu to, że z powodu jego urojeń na temat sfałszowanego wyniku wyborów ktoś czychał na jej życie – i to jeszcze w dniu certyfikacji głosów, w momencie szturmu na Kapitol.

Tyle że Harris wcale tego nie robi. Wręcz przeciwnie, przez prawie rok jej obecność poza Kapitolem była tak owiana tajemnicą, że gdy w końcu prawda wyszła na jaw, Departament Sprawiedliwość zmuszony był skorygować swoje pozwy wytoczone uczestnikom protestu (patrz artykuł na wstępie). Poza krótkim napomknięciem o tym szczególe w trakcie wystąpienia z okazji pierwszej rocznicy ataku na Kapitol, Harris milczy jak zaklęta. Nawet teraz, gdy mogłaby to zdarzenie wykorzystać do zwiększenia dystansu sondażowego.

Na podstawie istniejących faktów można wysnuć kilka możliwych teorii czemu Harris milczy:

a) Harris jest szantażowana. Ktoś podpuścił ją do opuszczenia Kapitolu przed certyfikacją pod fałszywym pretekstem, aby umożliwić przydzielonym jej agentom Service Service swobodne działanie w pobliżu siedziby Partii Demokratów. Niczego nieświadoma Harris udaje się na planowane spotkanie, a potem dowiaduje się, że ktoś podłożył bombę, musimy Panią ewakuować. Później ktoś jej wyjaśnia, co naprawdę się wydarzyło i każe jej siedzieć cicho. Inaczej cała narracja się posypie.

b) Harris jest w to zamieszana. Podobnie jak wyżej, tyle że Harris wie, czemu udaje się do siedziby Partii Demokratów. Sprawą zajmują się agenci Secret Service, a Harris ma tylko odgrywać rolę niczego nieświadomej ofiary. Czemu Harris miałaby wziąć w tym udział? Bo zaburzenie procesu certyfikacji głosów elektorskich w celu oczernienia Donalda Trumpa jest jej wysoce na rękę (patrz artykuł „Tajemnica papierowej karty”).

c) Harris nie ma z tym nic wspólnego. Ani Harris, ani Secret Service nie są w to zamieszani. Za podłożenie bomby odpowiedzialny jest ktoś inny, a obecny materiał dowodowy jest zbyt szczątkowy, aby wyjawić to, kto rzeczywiście stoi za podłożeniem bomby. Nie wiadomo przecież kto zostawił kubek na ławce.

Bez dodatkowych informacji ciężko ustalić prawdę. Jednak w miarę odkrywania i analizowania kolejnych detali, coraz trudniej jest uwierzyć w oficjalną wersję wydarzeń, tym bardziej, że wszyscy uczestnicy tego dnia wielokrotnie udowodnili, że nie można im ufać. Zwłaszcza Secret Service.

Teraz gdy Kamala Harris jest na świeczniku, dziennikarze mogliby ją zapytać o to, co robiła 6 stycznia 2021 r. Mogliby, ale tego nie zrobią, bo istnieje ryzyko, że mogłoby to pomóc Donaldowi Trumpowi.

Słowo końcowe

W kontekście ataku na Kapitol bomby rurowe były pozornie mało znaczącym epizodem. W pierwszej chwili doniesienia o podłożonych ładunkach wybuchowych zelektryzowały opinię publiczną, ale wkrótce te dwa bezpiecznie usunięte niewybuchy zeszły na drugi plan. Temat przy życiu podtrzymywały okazjonalne aktualizacje ze strony FBI oraz okolicznościowe artykuły prasowe stawiające pytanie, czemu zamachowiec nie został jeszcze odnaleziony. Na tym kończyła się dociekliwość większości mediów.

Teraz zbliżamy się do punktu kulminacyjnego ostatnich czterech lat. Tak wiele uczyniono zła, aby umożliwić Joe Bidenowi zwycięstwo w 2020 r., że nikt obecny w mediach głównych nurtu nie będzie chciał po dobroci drążyć tematu. Jednak zbliżające się wybory prezydenckie oraz realne widmo zwycięstwa Donalda Trumpa sprawia, że media od rana do wieczora straszą ludzi tą koszmarną wizją oraz podtrzymują wszystkich na duchu niewiarygodną przebojowością Kamali Harris.

W tym newralgicznym dla dziejów świata momencie tkwi niepowtarzalna szansa do przełamania impasu. Świadomi obserwatorzy mogą wykorzystać koniunkcję amerykańskiego życia politycznego z polskim i ponownie przeanalizować wydarzenia z roku 2020, będąc uzbrojonym w ustalenia poczynione na przestrzeni ostatnich kilku lat. Jednym takim potężnym orężem jest właśnie budzące wątpliwości zachowanie Secret Service w dniu ataku na Kapitol.

Tomasz Błaut – autor książki "Media nienawiści: anatomia psychozy anty-Trumpowej", założyciel strony AmerykaForum.pl

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...